poniedziałek, 25 kwietnia 2022

Pierwszy

Oslo, OsloMet, 18.02.2022 r.

    Technologia informacyjna była… Interesująca i nudna. Pasjonująca i nużąca. Dawała przepustkę do wykształcenia i dobrego zawodu. Była praktyczna i ważna. Licencjat był ciężki. Wymagał wielu wyrzeczeń oraz poświęceń. Nieprzespane noce były tradycją, podkrążone oczy stałym elementem mojego wyglądu. Nie wszyscy dotrwali do kolejnego etapu. Jedni odpadli, drudzy zrezygnowali, trzeci stwierdzili, że wolą szukać szczęścia gdzie indziej. Rozumiałam to. Szanowałam. Ja wytrwałam. Pragnęłam, aby pierwszy rok studiów magisterskich dobiegł już końca. To było niemożliwe, bo dopiero niedawno rozpoczął się drugi semestr. Wymagano od nas więcej zaangażowania, więcej chęci, więcej zrozumienia. Wykłady były skomplikowane, a ćwiczenia pogmatwane. Zaciskałam zęby. Robiłam notatki, wykreślałam błędne zdania, podkreślałam istotne tematy i zagadnienia. Byłam jedną z niewielu dziewczyn na roku i drugą w mojej grupie. Czułam się wyobcowana. Nie lubiłam rozmawiać z ludźmi. Wyjątek stanowili prowadzący zajęcia. Niekiedy czułam się nieswojo, momentami bałam się zgłaszać, bo czułam się wyśmiewana. Byłam nieśmiała i zagubiona. Mój charakter był skomplikowany, a jego gałęzie splątane. Nie utrzymywałam z nikim kontaktów, moje życie towarzyskie praktycznie nie istniało. Inni wychodzili na miasto, spędzali ze sobą czas, poznawali się przy piwie, bądź innych trunkach. Na początku zapraszali i mnie, ale odmawiałam. Później przestali. Byłam odludkiem. Nie czułam się dobrze ze sobą. Momentami się nienawidziłam, a każde spojrzenie w lustro powodowało wstręt. Nie umiałam tego zmieniać. A może nie chciałam, bo przyzwyczaiłam się do takiego stanu rzeczy. Lubiłam się uczyć. W tym czułam się naprawdę dobra. I po raz pierwszy w życiu prawdziwie doceniana. Było mi ciężko, brak kontaktu z innymi wszystko pogarszał. Dalej tkwiłam sama jak palec w wielkiej sali, otoczona prawie obcymi kolegami. Westchnęłam kreśląc błędnie przepisane zdanie. Szybko je poprawiłam, skupiłam uwagę na słowach. Trzasnęły drzwi. Podskoczyłam na niewygodnym siedzeniu. 
Przepraszam za spóźnienie! wysapał zdyszany chłopak. Mój wzrok go pochłaniał.
Pół godziny, panie Villumstad starszy mężczyzna ostentacyjnie wskazał na zegarek widoczny na jego lewym nadgarstku.
Przepraszam odrzekł blondyn i przeczesał swoje włosy.
Proszę zająć miejsce rzekł wykładowca i odwrócił się do tablicy. Czekałam w napięciu. Jedyne wolne miejsce było obok mnie. Przymknęłam oczy, wstrzymałam oddech. Krzesło zaskrzypiało i ugięło się pod ciężarem chłopaka. Zapach jego perfum doleciał do moich nozdrzy. Starałam się na niego nie patrzeć. Było to cholernie trudne. Wyciągnął z torby materiały, otworzył do połowy zapisany zeszyt, do ręki wziął długopis, a za ucho wetknął wystrugany ołówek. Uległam pokusie. Udając, że chcę sprawdzić widok za oknem, lekko się odwróciłam i zatrzymałam na nim spojrzenie. Jego profil był skupiony. Ręka, w której trzymał długopis była napięta, uwydatniała mięśnie i żyły. Kosmyki jego włosów opadały mu na czoło. Miałam ochotę wyciągnąć w ich kierunku dłoń, złapać, przeczesać je, by poznać ich fakturę. Zbadać miękkość. Lekko rozchylone wargi były ułożone w lekkim uśmiechu. Westchnął. Poczułam zapach świeżo wypitej kawy, zmieszany z miętową pastą do zębów. Moje serce umierało z miłości. I bólu. Szybko się odwróciłam, chwyciłam po pióro, by zapisać kolejną skomplikowaną formułę. Ręka mi drżała. Byłam taka głupia. Zanim przejdziemy do końca zajęć, chciałbym coś ogłosić Głos pana Hansena poniósł się echem po wypełnionej sali. Nasze zajęcia nie są objęte egzaminem, jednak na zaliczenie przedmiotu każdy z was, a w zasadzie każda grupa będzie musiała przedstawiać prezentację i omówić przed wszystkimi zagadnienie, które za chwilę otrzymacie. Tak, to praca grupowa Dodał spostrzegając nasze miny. Prawie wszyscy byli zadowoleni. Ja jęknęłam w duchu. Zaraz podzielę was według alfabetu Oznajmił i podszedł do leżącej na pulpicie listy. Nie. Nie. Nie.
Panie profesorze! ręka siedzącego obok mnie chłopaka wystrzeliła w górę. Ja…
Doskonale wiem o pańskim zawodzie, nie musi pan mi o tym przypominać uciął pan Hansen. Za nieco ponad miesiąc kończy pan sezon, jestem w stu procentach przekonany, że wraz z grupą da pan sobie radę Powiedział zerkając na skrawek papieru. I oto ja, Elin Vatne, wieczny wyrzutek, trafiłam do grupy z pewną siebie i przebojową Berit Thomassen, wygadanym i pogodnym Akselem Thoresenem i… Fredrikiem Villumstadem, miłością mojego życia od czterech lat.


    Uczelniana stołówka była wypełniona po brzegi. Kakofonia dźwięków tłukła się w mojej głowie. To było przytłaczające. Nienawidziłam tego uczucia. Studenci rozmawiali głośno, debatowali o zajęciach, ćwiczeniach, kolokwiach i ogromie materiału. Chciałam zniknąć, wtopić się w tłum, by nie brać udziału w konwersacji. Praca grupowa mnie paraliżowała i przerażała. Wcisnęłam się w najdalszy kąt, objęłam dłońmi gorący kubek z kawą i spuściłam wzrok. Uporczywie gapiłam się na brązową ciecz. Schyliłam się, by trochę ją ostudzić. Opadające włosy połaskotały mnie w twarz. Kiedy podniosłam głowę, Fredrik siedział naprzeciw mnie. Przełknęłam ślinę. I znów spuściłam wzrok. Serce wybijało szalony rytm w mojej piersi. 
Elin, możemy na ciebie liczyć, prawda? Berit zaszczebiotała słodko i zajęła miejsce obok Fredrika. Przeniosłam na nią swoje spojrzenie. Była zupełnym przeciwieństwem mnie. Wiedziała, czego chce. Nie wstydziła się siebie. Nie wstydziła się Fredrika. Była duszą towarzystwa. Lśniące włosy upięła w niechlujny kok. Usta pomalowane krwistoczerwoną szminką zdawały się ze mnie kpić. Miała głębokie, brązowe spojrzenie, które niejednego mogłoby zahipnotyzować.
Słucham? wymamrotałam z trudem. Nie chciałam wyjść na idiotkę, ale sukcesywnie do tego dążyłam.
Daj spokój! Masz najlepsze oceny z nas wszystkich, ogarniasz temat i po prostu jesteś kujonem podsumowała upijając łyk niegazowanej źródlanej wody.
Berit, to praca grupowa. Elin nie zrobi wszystkiego za nas upomniał ją Aksel. W duchu mu podziękowałam, chociaż prawda była taka, że wolałam zrobić to sama. By nie cierpieć w jego obecności. By nie cierpieć z powodu tego, że nie zwraca na mnie uwagi. Że się nie odzywa. Że uparcie milczy.
Ale z ciebie nudziarz! Elin i tak nie ma nic innego do roboty, prawda? Co ty o tym sądzisz, Fredrik? spytała zalotnie trzepocząc rzęsami. Coś przekręciło mi się w żołądku.
Zgadam się z Akselem odpowiedział. Prawda jest taka, że na mnie będziecie mogli liczyć dopiero w kwietniu, bo sezon wciąż trwa. Kiedy będę miał chwilę, będę starał się wam pomóc, ale niczego nie obiecuję. I muszę już lecieć Szybko zerwał się ze swojego miejsca.
Mieliśmy dopiero jedne zajęcia!
Studia są dla mnie ważne, ale skoki ważniejsze. Cześć zwrócił się do nas i zniknął za przeszklonymi drzwiami. Jego oddalająca się sylwetka długo majaczyła mi przed oczami. Berit nieznacznie się skrzywiła i również nas opuściła.
Chyba będziemy zdani tylko na siebie zaśmiał się Aksel. Niepewnie odwzajemniłam jego gest. Może z jego pomocą jakoś to przeżyję. Dopiłam zimną kawę, po czym obładowana książkami ruszyłam do sali na pierwszym piętrze. Miałam już dość.



    Deszcz bębnił w szyby. Popołudniowa mżawka zmieniła się z prawdziwą ulewę. Ciężkie chmury zdobiły niebo, trzaskały pioruny, burza krążyła nad nami. Przetarłam zmęczone oczy, oparłam się o chłodną ścianę. Ściągnęłam okulary, ostrożnie położyłam je na stoliku. Odrzuciłam na bok notatki. Wiedziałam, że już niczego nie przyswoję. Było zbyt późno, a ja byłam za bardzo sfrustrowana i przybita. Muzyka grała cicho, jej smutne tony tylko pogłębiały mój okropny nastrój. Naciągnęłam mocniej rękawy grubego swetra. Śnieg majaczył za oknem, a ja próbowałam objąć rozumem zmieniającą się pogodę. Odpłynęłam myślami gdzieś bardzo daleko. Pracujące wycieraczki, zamazana droga, mama za kierownicą, huk, stuk i krew. Dużo krwi. Tragedia, która rozerwała naszą rodzinę na strzępy. Śmierć młodszego brata. Rozbita głowa mamy. Uwięzione nogi taty. I ja. Zadrapana, ale żywa. Po wypadku życie nie było już życiem. Mama mnie obwiniała. Bo nigdy mnie nie kochała. Bo nigdy nie byłam dla niej wystarczająca. To ja miałam zginąć, a nie jej ukochany, wymarzony syn. Nie mogła na mnie patrzeć, nie mogła przebywać ze mną pod jednym dachem. Byłam tylko dzieckiem. Nie potrafiłam jej zrozumieć. Ale teraz już rozumiałam. Rozwód rodziców przyjęłam z ulgą. Mama mnie nie chciała. A tata mnie kochał. Mama zrzekła się praw rodzicielskich, a tata otoczył mnie opieką. I miłością. Dbał o mnie, troszczył się o mnie. Był przy mnie. Mama została w Trondheim, my przeprowadziliśmy się do stolicy. By zacząć żyć na nowo. Ze sobą. Nasza dwójka. Pospiesznie otarłam łzy rękawem wysłużonego, pachnącego swetra. Odblokowałam telefon, pisnęłam ze szczęścia. To dlatego się spieszył. Wracał po przerwie spowodowanej wirusem. Był w składzie na jutrzejsze i niedzielne zawody Pucharu Kontynentalnego w Renie. Lubił te skocznie, lubił tam być, lubił tam skakać, bo zawsze dobrze się tam czuł. Spojrzałam na zieloną kropkę. Moja mała tajemnica.


***

Witam!

Jaką tajemnicę skrywa Elin? ^^ 



Pozdrawiam ;*

piątek, 1 kwietnia 2022

Prolog

    Tak bardzo Cię chciałam. Tak mocno. Tak niewyobrażalnie. Tak z całych sił. Nie mogłeś tego wiedzieć. Nie wyobrażałeś sobie, ile możesz dla kogoś znaczyć. A znaczyłeś wiele. Znaczyłeś wszystko. Nie planowałam tego. Nie przypuszczałam, że tak się stanie. Czasami byliśmy razem, ale robiłeś wszystko, abym poczuła, że mnie nie chcesz. Że mnie nie lubisz. Że nie chcesz, bym była blisko Ciebie. To bolało, wiesz? Rozrywało moje serce na kawałki. Moja dusza cierpiała. Z oczu wydostawały się niewidzialne łzy. Nasz świat był podobny, ale również inny. Ty byłeś… Uroczy? Skromny? Nieśmiały? Mogłam Cię tak opisać. Ale byłeś też popularny. Bo stawałeś się sławny, a Twój urok przyciągał. Ja byłam… Podobna do Ciebie. Ale bałam się zawalczyć o szczęście. O Ciebie. Byłam o Ciebie zazdrosna. To śmieszne, prawda? Nie miałam do tego prawa. Ale drżałam na samą myśl o kimś innym przy Tobie. Bo to ja chciałam wszystkiego z Tobą. Byłeś pierwszą myślą o poranku. Byłeś ostatnią myślą przed zaśnięciem. Byłeś… Pragnęłam Cię. Chciałam się w Ciebie wpatrywać. Chciałam słuchać Twojego głosu. Chciałam widzieć Twoje zmarszczki, które zdobiły Twoją twarz, gdy się uśmiechałeś. Chciałam przeniknąć przez Twoje roześmiane oczy. Chciałam Cię dotykać. Twoje ciało było szczupłe, ale umięśnione. Chciałam sunąć po nim rękami. Chciałam je badać. I chciałam, byś Ty też drżał. Ja Cię kochałam. A dla Ciebie byłam nikim. Ignorowałeś mnie. Nie patrzyłeś na mnie. Nie słuchałeś mnie. Nie wiedziałeś, że Cię kocham. Byłeś moim powietrzem. Chciałam Tobą oddychać. Chciałam Cię poczuć. Byłeś marzeniem. Chciałam sprawić, by iluzja stała się namacalna. Chciałam Cię chwycić, ale tak prawdziwie. Nie przez palce. Nie byś zniknął. Nie przewidziałam Cię. Żyłam nadzieją. Że coś się zmieni. Że my coś. Ja coś. Ty nic. Nie mogłam spać wyobrażając sobie, że Ty gdzieś tam jesteś. Że Ty tam nie wiadomo co. Nie wiadomo z kim. Z kimś, kto nie był mną. To było męczące. I wykańczające. Każda myśl o Tobie była niespełnieniem. Tęskniłam za Tobą, nawet gdy siedziałeś obok. Płakałam za Tobą, nawet gdy byłeś obok. Dusiłam się. Moje życie było pustką, którą nieświadomie wypełniłeś. Moje życie było Tobą. Gdybym. Jakbym. Gdybym. Jakbym. Gdybym Ci powiedziała… Jakbyś się dowiedział. Może wtedy byśmy zaistnieli. Gdybyśmy… Jakbyśmy…


***

Witam!

Zdaję sobie sprawę, że rozpoczynanie nowego opowiadania o skokach po sezonie, to może nie być najlepszy pomysł, ale... Fredrik to Fredrik, więc mam nadzieję, że wena będzie mi dopisywała! 😆


Pozdrawiam ;*