Zazdrościłam wszystkiemu, co w jakikolwiek sposób miało z Tobą coś wspólnego. Zazdrościłam poduszce, na której zasypiałeś każdej nocy. Ona mogła czuć ciężar Twojej głowy oraz muskać rozsypane kosmyki blond włosów. Zazdrościłam kołdrze, którą się nakrywałeś. Ona dawała Ci ciepło. Zazdrościłam ulubionemu kubkowi, bo Twoje usta stykały się z jego krawędzią. Byłam zazdrosna o krople deszczu, które spływały po Twojej twarzy. One mogły Cię dotknąć. Zazdrościłam płatkom śniegu, które lądowały na Twoim ubraniu. Zazdrościłam Twojej rodzinie. Zazdrościłam Twoim przyjaciołom. Zazdrościłam każdej skoczni, na której startowałeś. Zazdrościłam nartom. Zazdrościłam Tobie. Moja miłość do Ciebie była trudna. Bolała mnie. Czym ona właściwie była? Barwą Twojego głosu? Twoimi niebieskimi oczami? Twoim szczupłym ciałem? Charakterystycznym układem pieprzyków na Twoim policzku? Twoimi włosami? Twoimi dłońmi? Była po prostu Tobą? Kochałam Cię tak niewyobrażalnie mocno. Naprawdę tego nie widziałeś? Nie domyślałeś się? Może nie chciałeś wiedzieć, bo byłam dla Ciebie nikim. Byłam tylko twarzą, która zostanie zapomniana na zawsze po zakończeniu studiów. Bolała mnie myśl o tym. Bo wiedziałam, że ja o Tobie nie będę w stanie zapomnieć. Nigdy. Zmieniłeś mnie. Pojawiłeś się nagle, a ja się Ciebie nie spodziewałam. Miałam skupić się na nauce, na studiach, na zdobyciu jak najlepszej pracy. Rozpraszałeś mnie. Dekoncentrowałeś mnie. Myślałam tylko o Tobie. To było chore. Moja psychika cierpiała. Ja też cierpiałam. Cierpiałam od czubka głowy po koniuszki palców u stóp. Zniszczyłeś mnie. A może to miłość do Ciebie mnie zniszczyła. Miałam w ogóle prawo do mówienia o miłości? Nie znałam tego uczucia. Było mi obce. Ja dla Ciebie również byłam obca. Więc dlaczego Ty byłeś moim wszystkim? Nie mogłam tak dłużej funkcjonować, ale nie mogłam przestać o Tobie myśleć. Fantazjować. Byłeś wszędzie. Byłeś w mojej głowie, w moich oczach, w moich ustach. Byłeś w moich ramionach. Byłeś… W mojej wyobraźni. Nie przy mnie. Nie ze mną. Każda cząstka mnie pragnęła tylko Ciebie. Nie było nikogo innego. Byłeś tylko Ty. Była zielona kropka, były nasze rozmowy. Wibracja telefonu i mój uśmiech. Brak odpowiedzi i moja złość. I rozczarowanie. Natrętne myśli. Z kim jesteś? Co robisz? Dlaczego obserwujesz takie dziewczyny? Nie powinnam tego sprawdzać, ale pokusa była silniejsza ode mnie. Czułam się jeszcze gorzej. Czułam się brzydka. Nieatrakcyjna. Nijaka. Gruba. Nie miałam idealnego ciała. Nie byłam sztuczna. Czy to był Twój typ? Moje życie bez Ciebie było puste. Chciałam Cię dziś. Chciałam Cię wczoraj. Chciałam Cię zawsze. Bez Ciebie wszystko było bez sensu. Bez Ciebie wszystko było mi jedno. Bolał mnie Twój brak. Zazdrościłam Twojemu domowi. Bo to ja chciałam być Twoim domem.
Oslo, 22.02.2022 r.
Denerwowałam
się. Kręciło mi się w głowie, pociły mi się dłonie. Nerwowo
przełykałam ślinę. Poprawiałam wygląd. Po jaką cholerę się
na to zgodziłam? Mogłam odmówić, wykręcić się remontem,
cokolwiek. Dlaczego byłam taka głupia? Taka naiwna? Dlaczego
myślałam, że ta wizyta coś zmieni? To było moje życie. Życie
naznaczone bólem, cierpieniem i łzami. Nie było w nim miejsca na
szczęście. To była nadzieja. Złudna, wiedziałam to. Kątem oka
spojrzałam na otwarty laptop, książki i rozmaite notatki.
Przesadziłam? Zaklęłam pod nosem, kiedy rozległ się dzwonek do
drzwi. Może nie przyjdzie? Może wypadnie mu coś w ostatniej
chwili? Trochę na to liczyłam. Odrobinę. Próbowałam opanować
szybko bijące serce, ale na próżno. Wzięłam głęboki wdech.
Wypuściłam powietrze. Otworzyłam. Był tutaj.
–
Cześć, Elin! – przywitał się Aksel.
–
Cześć, wchodźcie – przepuściłam
ich w drzwiach. Byłam kłębkiem nerwów.
–
Mogłam się tego po tobie spodziewać –
rzuciła Berit drwiącym głosem wskazując na zapełniony w salonie
stolik.
–
Przecież mamy robić projekt –
odparowałam. Nie znosiłam tej dziewczyny. To będzie katorga. Droga
przez mękę. – Napijecie się czegoś? – Zaproponowałam.
–
Kawy – odchrząknął Fredrik. – Z
cukrem i mlekiem – Dodał. Kiwnęłam głową na znak, że
zanotowałam.
–
Dla mnie czarna – rzucił Aksel
spoglądając z uznaniem na moje notatki.
–
Ja poproszę wegańską. Z odrobiną
mleka bez laktozy – zaszczebiotała Berit zajmując miejsce obok
blondyna.
–
Chyba nie mam takiej funkcji w ekspresie
– mruknęłam zażenowana jej zachowaniem. Dziewczyna posłała mi
krzywe spojrzenie. – Skoro masz takie specjalne życzenia, mogłaś
przynieść swoją w kubku termicznym – Powiedziałam wchodząc do
kuchni zirytowana do granic możliwości. Nie minęło nawet dziesięć
minut, a ja już miałam dość. To był koszmarny pomysł. Ona była
koszmarna. Próbowała mnie upokorzyć, byłam tego pewna. Po kilku
chwilach postawiłam przed chłopakami parujące kubki. Wiedziałam,
że ten z którego pił Fredrik wkrótce stanie się moim
ulubionym. Czy to już była obsesja?
–
A moja? – spytała Berit. – Zadowolę
się zwykłą – Dopowiedziała z przekąsem. Niechętnie spełniłam
jej życzenie. Odetchnęłam z ulgą zajmując miejsce z drugiej
strony Fredrika. – Zaczynajmy już, nie mam na to całego dnia!
Projekt
w głównej mierze opierał się na mojej wiedzy i pomocy Aksela.
Fredrik wydawał się nieobecny, a Berit… Nie przejmowała się
niczym. Negowała moje pomysły, chociaż nie miała o niczym
pojęcia. Często się myliła, co wytykałam jej z satysfakcją.
Byłam już zmęczona tym popołudniem. Chciałam, żeby już sobie
poszli. Miałam ochotę się rozpłakać. Czułam się ignorowana.
Milczał prawie całe spotkanie, a jeśli już coś mówił, to
półsłówkami. Chciałam go rozgryźć. Nie rozumiałam go.
Dlaczego mnie tak traktował? Zrobiłam mu coś złego? Nie lubił
mnie? Odgoniłam pojawiające się w oczach łzy. Nie mogłam płakać.
Nie przy nim.
–
Będziemy powoli kończyć? – spytała
Berit. – U kogo następne spotkanie?
–
Może być u mnie – odezwał się
Fredrik. Musiałam psychicznie przygotować się na kolejne męki.
Los mnie nie oszczędzał. Bawił się mną, pomiatał, jakbym
zasłużyła na najgorsze. Nie byłam przecież złym człowiekiem. A
może… Może mama miała rację. Może ten wypadek był jednak moją
winą? Może teraz pokutowałam?
–
Elin, co to za chłopiec? Ukrywasz
istnienie syna? – Berit zaatakowała mnie znienacka. Podążyłam
za jej spojrzeniem. Wpatrywała się w ramkę ze zdjęciem, które
przedstawiało mnie i mojego brata. Niechciane łzy popłynęły
zanim zdołałam je powstrzymać.
–
Berit! – warknął Fredrik. – Co ty
wyprawiasz? – Syknął.
–
To mój brat – odpowiedziałam. – Nie
żyje – Dodałam chcąc uniknąć bolesnego tematu. Uchwyciłam
wzrok Fredrika. Dostrzegłam w nim współczucie.
–
Och! Nie wiedziałam – dramatycznie
zasłoniła usta dłonią.
–
Chyba będzie lepiej, jeśli już
pójdziecie – wymamrotałam cicho. Nie spodziewałam się takiego
końca. To wszystko miało wyglądać inaczej. Lepiej.
–
Mogę… Łazienka? – głos blondyna
trochę mnie otrzeźwił. Wskazałam mu drogę. Musiałam zostać
sama. Natychmiast. Miałam ochotę krzyczeć. Przeprosiłam
dziewczynę i Aksela. Udałam się do swojego pokoju. Zastałam
w nim Fredrika. – Przepraszam cię, Elin, nie te drzwi – Wyjaśnił
bawiąc się swoimi włosami. Moje imię w jego ustach. Miękka
barwa. Uroczy nacisk na pierwszą literę. Byłam z nim sam na sam.
Pierwszy raz od zawsze.
–
Jasne – odchrząknęłam zakłopotana.
–
Przepraszam cię za Berit. Momentami
przesadza. Ja… Nie miałem pojęcia. Przykro mi – Oznajmił
szczerze.
–
Dziękuję. Ja… Skąd miałeś
wiedzieć? – zadałam retoryczne pytanie. – Nie jesteśmy blisko,
a ja nie lubię dzielić się szczegółami ze swojego życia. Co ja
mu właśnie powiedziałam? Nie jesteśmy blisko?
–
Rozumiem cię. Jeśli jednak kiedyś
chciałabyś porozmawiać to… Wiesz, gdzie mnie szukać – Wydusił
z siebie. Myślałam, że się przesłyszałam.
–
Mogę cię przytulić? – zapytałam
zanim zdążyłam pomyśleć. Byłam przerażona tym, co zrobiłam.
Byłam skończoną idiotką. Kretynką. Fredrik był trochę
zdezorientowany. – Ja… – Nie zdążyłam dokończyć. Podszedł
do mnie. Objął mnie. Mocno. Nie oddychałam. Oparłam głowę o
jego ramię. Czułam go. Jego zapach. Jego bliskość. Jego. Miałam
go w swoich ramionach. Jego ramiona były moim domem. Domem.
***
Witam!
Droga do powrotu ^^